Michelle siedziała samotnie w pokoju, czytała jakąś niezbyt ambitną gazetę dla kobiet i głośno mlaskała żując gumę. Co jakiś czas robiła różowe baloniki. Jednak ich różowość i optymizm nie pokrywały się z nastrojem właścicielki. Michelle była dość zdołowana, chociaż z drugiej strony zbyt dumna by to okazywać. Udawała, że zupełnie nie wie kim jest Virginia i tym bardziej udawała, że jest wszystko okej.
Drzwi do pokoju cicho zaskrzypiały. Weszła Adelie, wyraźnie zarumieniona na twarzy. Jasnowłosa zmierzyła ją wzrokiem i zignorowała. Nie odzywając się do Chelle, dziewczyna usiadła na swoim, nieużywanym łóżku. Zatopiła się w swoim telefonie, jednak już po dosć krótkim czasie to zajęcie jej się znudziło
- Co czytasz? - Adelie wesoło zwróciła się do synchronki
- Gazetę - warknęła ona
- Cholera! Serio?! Nieprawdopodobne! Już widzę te nagłówki gazet - "Pływaczki synchroniczne czytają... gazety!"
Chelle pomyślała, że w ogóle nie dziwi się temu, że jej nie lubi.
- Nie pomyliłaś przypadkiem pokoi? Powinnaś być chyba u "Croissant'cików" - sparodiowała słodki głos Adelie
- Po tonie twego głosu wnioskuję dziewczynko, że masz jakieś problemy. Może gumka za mocno w mózg ciśnie? - zapytała wskazując na kitkę i bezczelnie się uśmiechając.
Michelle uniosła jedną brew do góry i z wyraźną wyższością w głosie:
- Znudziło mi się twoje towarzystwo. Wyjdź.
- Uwielbiam to twoje subtelne poczucie humoru! Mimo, że uważam za niedorzeczne wyrzucanie mnie z mojego pokoju, to chętnie skorzystam z twej propozycji - przesłała buziaczka w powietrze
▲▼▲
Sergio stał właśnie przy lustrze z elektryczną maszynką do włosów
- Nie rób tego! - zajęczał Alejandro
- Ale mając włosy nie jestem tak dresowaty jak chce być!
- Jesteś perfekcyjnie dresowatym dresem!
- Lolooo! Zamknij się - włączył maszynkę i zaczął przysuwać do swych czarnych włosów
- Jak chcesz się podobać Adelie...
- Nie chce - przerwał mu warknięciem
- ...to zapuść sobie blond włoski i grzyweczkę - kontynuował przybrany brat
- Myślisz, że Croissanty się jej? - jego oczy powiększyły się znacznie
- No! Nie zauważyłeś?
Sergio zasmucił się i zamyślił.
- Nie da się ot tak zapuścić włosów... - przysunął maszynkę do głowy, która radośnie zawarczała.
▲▼▲
Adelie nie wiedziała gdzie się podziać. Nie miała ochoty ponownie wracać do pokoju Croissantów. Zniszczyli jej psychikę już wystarczająco. Juliet kręciła się gdzieś z rodzicami. Sergio i Lolo też nie są najlepszym wyborem. Pozostali tylko Miguel i Pedro. Skierowała się w stronę ich pokoju. Przed wejściem chciała zapukać, gdy nagle dostała z drzwi w twarz.
- Ojej! Adelie! Czemu się czaisz pod naszymi drzwiami?! - zapytał Pedro
- Czemu tak mocno otwierasz drzwi? - zapytała, krwawiąc z nosa
- Przepraszam. Wejdź! - zaprosił ją do środka - nie! nie wchodź! Mogłabyś się wykrwawiać gdzieś indziej? - przerwał i zrozumiał, że to nie było zbyt grzeczne - Mogę iść z tobą - uśmiechnął się
- Czemu nie mogę wejść?
- Nie chcesz tego zobaczyć. To ci zniszczy psychikę.
- Jej już nic nie zaszkodzi - i weszła, odpychając lekko chłopaka zakrwawioną ręką.
Oczy Adelie natrafiły właśnie na Miguela i Virginie, którzy bezwstydnie oddawali się pocałunkom. Pedro zakrył jej oczy.
- Dziewczyny to się nigdy nie chcą słuchać - marudził pod nosem i zaprowadził ją do łazienki. Zdjął brudną koszulkę i podał jej papier toaletowy.
- Włóż pod zimną wodę - powiedziała chłopakowi, który stał z koszulką, jak sierota.
- Przecież wiem - mruknął z udawaną wyższością.
- Oni już tak ze sobą długo?
- No Virginia przyszła do nas jakoś po zebraniu. Rozmawiali sobie, potem wyszli na plażę, wrócili, ona się w niego wpiła, a on postanowił wykorzystać okazję i puknąć za free.
Zapanowała cisza.
- Mogę ją zabić? - zapytała Adelie.
- Jasne! Ale robisz to z czystej nienawiści, czy w obronie brata?
- Pedro, o co mnie posądzasz? Oczywiście, że w jego obronie! Jeszcze dostanie jakiegoś syfa przez nią. Nie wiadomo jakie wenery mogą się w niej kryć.
▲▼▲
Marcelo czuł się bardzo samotny. Leżał sobie na łóżku i słuchał muzyki ze swego iPoda. Jego uszy były pieszczone piosenką Band of horses - Funeral . Łzy cisnęły mu się do oczu, ta piosenka tak na niego działała.
Nie wiedział gdzie się podział Diego i to też go nastawiało raczej mało pozytywnie. Nie lubił gdy go nie było obok. Zawsze działo się wtedy coś złego. Marcelo zaczął wspominać dzień, w którym został sam w domu, bo się rozchorował. Bardzo mu się nudziło i postanowił pobawić się zapałkami. Bawił się nimi tak skutecznie, że podpalił zasłonki w pokoju. Mama później na niego bardzo krzyczała i się popłakał, a w jego obronie stanął Diego - chłopak uśmiechnął się lekko i obtarł łzy.
W jego mózgu pojawiało się coraz więcej wspomnień, wszystko zaczęło się mieszać w jedną wielką plamę, mięśnie delikatnie się spinały, a on w końcu zasnął.
▲▼▲
Adelie wpadła do pokoju. Para zabawiała się pod kocykiem. Siostrze Miguela zabrakło słów, wiedziała że to nie tak miało wyglądać. Zgodnie z planem powinna teraz ciągnąć za włosy Virginie, albo może już kopać po żebrach.
- Miguel... - powiedziała cicho
Chłopak po chwili wychylił się ze swojego schronienia
- Czego? - mruknął.
- Braciszku, ja rozumiem że mogłeś mieć chcice, ale żeby upaść tak nisko?
Virginia też wychyliła się spod koca i dołączyła do rozmowy.
- Masz jakiś problem?
Adelie przełknęła ślinę, spojrzała na Virginie. Jej sztywne od lakieru włosy nawet nie drgnęły, mimo łóżkowej sytuacji. Cała była grubo pokryta make up'em, z rzęs prawie ściekał tusz do rzęs. W jej oczach czaiła się kompletna pustka.
- Chelle siedzi w pokoju samotnie, widać że sra z tęsknoty do ciebie, a ty się wolisz ruchać. Jesteś cudowną przyjaciółką! - uśmiechnęła się i pokazała kciuka w górę.
- Tęskni za mną? - w jej oczach nawet chwilowo zamajaczyła jakaś inteligencja.
- Mhm. Ale nie przeszkadzaj sobie. Ruchaj sobie dalej!
Virginia wystrzeliła z łóżka jak poparzona i nawet brak spodni jej nie zatrzymał. Pędziła do swojej ukochanej.
Rodzeństwo zostało samo w pokoju.
- Po chuj ty zawsze chcesz uszczęśliwiać na siłę? - zapytał się Miguel.
▲▼▲
Michelle obecnie cierpiała coraz bardziej. Myśli krążyły z prędkością światła. Dziewczyna nie wiele myśląc sięgnęła po swój scyzoryk. Otworzyła i przejechała palcem po ostrzu. Czerwona krew zamajaczyła na opuszku palca . Ostrze tańczyło dalej po ręku wycinając różne wzorki. Lepka, ciepła ciecz miło wypływała z ran. Wraz ze łzami przyniosła niespokojnej duszy ukojenie.
Do pokoju wpadła Virginia.
- Chelle! - wyrwała dziewczynie scyzoryk z ręki - Chelle, ja przepraszam. Przepraszam za wszystko - po policzkach spłynęły łzy.
Michelle lekko się do niej uśmiechnęła. Właściwie spełniły się jej marzenia z ostatnich paru godzin. Dziewczęta oparły się czołami.
- Też przepraszam - wypowiedziała te słowa i ich usta złączyły się w pocałunku.
▲▼▲
Adelie była już właściwie wszędzie niechciana. Zadzwoniła do Juliet, jednak telefon okazał się wyłączony. Dziewczyna wzdychnęła i skierowała się do pokoju Croissant'ów. Zastała tam śpiącego Marcelo. Usiadła obok niego, delikatnie wyjęła mu słuchawki z uszu i zabrała iPoda z ręki. Losowe odtwarzanie wybrało jej piosenkę Freshmakers - Check it and go . Uśmiechnęła się bo piosenka była jej dobrze znana, zaczęła nucić.
Adelie patrzyła na śpiącego Marcelo. Wydawał się taki słodki i niewinny. Zdecydowanie wolała go teraz.
- Gdyby zapadł w śpiączkę to naprawdę bym go lubiła - pomyślała i zaczęła się szczerzyć do swoich myśli.
Przez ten nagły przypływu miłości pogłaskała go aż po perfekcyjnie ułożonych włoskach.