Cristina była ubrana w markowy dresik, przyjemnie opinający jej krągłości. Eduardo ciągle ją obserwował:
- Jest taka idealna, perfekcyjna... - myślał. - Oczywiście nie tak cudowna jak moja żona... ale przecież w końcu jej tu nie ma. Można się zabawić!
***
Sergio i Adelie spali wtuleni w siebie. Zupełnie nie byli przygotowani na to, że za 10 minut mają zbiórkę, przed morderczymi treningami. Do pokoju chłopaka cichutko wszedł jego przyjaciel - Alejandro (bądź zdrobniale - Lolo).
- Uroczo wyglądają - pomyślał. Nagle wpadł mu do głowy mega zabawny pomysł, taki bardzo w jego stylu i nie zastanawiając sie dłużej przeszedł do realizacji. Skoczył na śpiących, ci zajęczeli i stuknęli się przypadkowo czołami.
- Całujecie się?! - Lolo wesoło zaczął podskakiwać na swoich ofiarach.
- Spierdalaj - wymruczał Sergio, bardziej w poduszkę niż do niego.
Młody jednak nie dawał za wygraną i nadal podskakiwał.
- Wiecie, że za chwilę mamy zbiórkę na trening?
Adelie zdecydowanie bardziej się tym przejęła, podskoczyła na łóżku, strąciła chłopca, który głównie siedział na jej pośladkach i zaczęła miotać sie po pokoju w poszukiwaniu części swojej garderoby.
Alejandro znalazł na podłodze własnie jakis ocalały batonik ze wczoraj i zaczął powoli konsumować przyglądając się nieokrzesanym ruchom dziewczyny.
- Twoje rzeczy wypadły chyba wczoraj przez okno...
- CO?!
- No bo robiłaś striptiz i jakoś chyba wypadły.
Zawodniczka nie mogła w to uwierzyć. Wyjrzała przez okno. Niestety najprawdopodobniej chłopak mówił prawdę, gdyż jej rzeczy rzeczywiście wisiały na drzewie. Oprócz widoku ubrań, zobaczyła również swojego ojca, stojącego przy wyjściu.
***
Julliet stała już obok trenerki, przybyła na zbiórkę jako pierwsza. Była raczej niewyspana i 'nieświeża', gdyż kochana Virginia, zajęła łazienkę najwyraźniej na zawsze.
Po chwili wyszła z hotelu również Michelle. Dziewczyny były sobie zupełnie obojętne - praktycznie nigdy się do siebie nie odzywały. Stały więc w milczeniu. Obie myślały o swoich przyjaciółkach. Julliet, nie mogła się doczekać przyjścia Adelie, a Chelle czekała na Virginie.
Mroczna dziewczynka patrzyła w strone waterpolowców. Nagle wyszedł Pedro, też się na nią popatrzył i pomachał, uśmiechając się przyjaźnie.
***
Adelie czuła z każdej strony zagrożenie. Wiedziała, że nie może sobie tak po prostu stąd wyjść, bo ojciec się domyśli i ją zabije. Nie pójdzie do Miguela po jakieś rzeczy, gdyż ten również ją zabije. Chciała zadzwonić do swojej przyjaciółki, lecz oczywiscie, w takich sytuacjach telefon jest rozładowany.
- Lolo, zrób coś dla mnie - chłopak z zainteresowaniem spojrzał na dziewczynę, ta kontynuowała.
***
Eduardo czekał na swoich zawodników. Na razie wyszedł tylko Pedro i Miguel. Nie było tamtych dwóch, spojrzał na zegarek i uśmiechnął się do swoich myśli:
- Będą karne pompeczki! - szatańsko zatarł dłonie.
Trener usłyszał jakiś wrzask, a potem zobaczył pędzącego Alejandro w różowych stringach, który wrzeszczał coś w zupełnie nie zrozumiałym języku. Brzmiało to mniej więcej tak - Oma valmentaja on venytys jälkiä aivoihin. Dalej krzycząc i biegnąc wpadł do drugiego hotelu, następnie pokoju dziewcząt. Zobaczył tam Virginie w bieliźnie myślącą, czy wybrać różowy dresik, czy może raczej jasnoróżowy. Nie zwrócił na nią uwagi, szybko wykonał polecenie. Wybiegając z hotelu, znów zaczął krzyczeć . Eduardo z szeroko otwartą buzią patrzył na swojego zawodnika w damskich ubraniach, znikającego właśnie w ciemności swojego pokoju.
Po chwili zeszła na zbiórkę cała trójka - Adelie, Sergio i Alejandro. Jednak na obliczu trenera nadal tkwiła mina nierażąca inteligencją.